Jak dotąd jego najbardziej otwarta, szczera i żywa solowa płyta łączy sprawy osobiste z politycznymi, ale robi to w emocjonalny i podnoszący na duchu sposób. Napisana na tle strachu i niepewności, w czasie gdy rządzący z coraz większą regularnością lawirowali od jednej katastrofy do następnej, "Brothers & Sisters" jest w rzeczywistości niezwykle radosnym, wręcz uduchowionym dziełem.
"Dla mnie ta płyta jest ogromnym 'Fuck you' dla Brexitu" - wyjaśnia Mason. "I dużym 'Fuck you' dla każdego, kto jest przerażony imigracją, ponieważ nie ma nic, co imigracja wniosła do tego kraju, co nie byłoby godne pochwały. Czy możesz sobie wyobrazić, jak wyglądałoby to miejsce bez niej? To znaczy, co by to było? Kornwalijskie paszteciki i tańce morrisa?".
Gdy Steve Mason mówi o nowym albumie pojawiają się wszelkiego rodzaju muzyczne punkty zaczepienia. Od Wu-Tang Clan i LTJ Bukema do Adam & The Ants i Public Image Limited przez Mahalię Jackson i The Cramps. Mason nie tylko zna się na muzyce i jest twórcą, ale pozostaje także jej fanem. Gdy miał szukać wskazówek i inspiracji do stworzenia najlepszego albumu w swojej karierze - co jest nie lada wyczynem, gdy weźmie się pod uwagę jego katalog - jego kulturowy wzorzec został fachowo wybrany.
Po wydaniu swojego czwartego albumu "About The Light" Mason - były lider The Beta Band i jeden z prawdziwych brytyjskich buntowników XXI wieku, z katalogiem, który zawiera electro, dub, indie rock, elektronikę, hip hop, folk i wszystko pomiędzy, poczuł się twórczo wypalony. Do tego doszedł ciężar dorosłej odpowiedzialności, który zaczął go mocno dotykać. W ciągu roku ożenił się, urodziło mu się dziecko i kupił dom. Widmo stworzenia bezpiecznej, przyjaznej dla radia płyty – uczucie, które czuł, już przy "About The Light" – nie było łatwe.
„Wpadłem w taki sposób myślenia, że goniłem za playlistami radiowymi” — wyjaśnia szczerze. „Myślałem, że to sposób na karierę. Mam na myśli to, że to pomaga we wszystkim. Ale problem z pójściem tą drogą polega na tym, że staje się ona bardzo wąską ślepą uliczką. I odkryłem, że kiedy dotarłem do połowy tej ślepej uliczki, nie byłem już artystą. Byłem kimś innym. A tak naprawdę zawsze chciałem być artystą”.
W 2020 roku, w czasie, gdy wydawało się, że świat się wali, Mason wyruszył na własną niszczycielską krucjatę. Całkowite oczyszczenie się z wszelkiej przyjaznej dla radia, schematycznej bylejakości i ponowne odkrycie swojego artystycznego powołania nie było łatwym procesem. Eksperymentowanie z różnymi podejściami pozwoliło mu zrzucić kilka warstw, ale dopiero gdy zdał sobie sprawę, że wszystko, z czego jest najbardziej dumny, zaczyna się od piosenki, wszystko zaczęło się pozytywnie rozwiązywać.
Udało się to z udziałem sławnego pakistańskiego piosenkarza Javeda Bashira, brytyjskich śpiewaków gospel Jayando Cole'a, Keshii Smith, Connie McCall i Adriana Blake'a oraz Kaviraja Singha na santurze. Nagrany album jest o zbliżaniu ludzi poprzez sztukę, muzykę i kulturę. "To zawsze było moim celem" - mówi. "Zmienić świat poprzez muzykę. Nadal nie wiem, co to znaczy. Ale nigdy nie przestanę próbować. Bo właśnie dlatego tu jestem". Poszukiwanie siły, współczucia i piękna poprzez kreatywność. Być może dotarcie do tego wymagało tej niełatwej muzycznej podróży, ale nie ma wątpliwości, że Steve Mason na albumie "Brothers & Sisters" osiągnął szczyt swojej kreatywności.
