Alchemised

Zaskakująca akcja, bardzo ciekawa konstrukcja historii. Wciągnęła mnie, mimo okrucieństwa napisana ze smakiem. Bardzo dobrze się przy niej bawiłam pomimo bardzo poważnych tematów w niej poruszonych

Kocham! O wiele lepsza nie sugeruje to opis. Świetnie napisana.10/10

Mroczne fantasy, świat po wojnie i młoda kobieta, w której umyśle coś ukryto. Oczywiście władca złego świata bardzo chce wiedzieć co i wyznacza Kaina do zadania wydobycia tej wiedzy. Helena zostaje więc zabrana do jego domu, gdzie co jakiś czas przechodzi przez próby złamania blokad w jej umyśle.



Ujmę to następująco – potencjał był spory. Mamy świat po wojnie, gdzie wyjątkowo paskudny mroczny lord przejmuje władzę nad światem. Ciekawe jest to, że im więcej dowiadujemy się o tzw. ruchu oporu i tego jak wyglądały ich rządy, tym bardziej dochodzimy do wniosku, że wcale nie byli lepsi. Obie strony kochały manipulować i krzywdzić, to tylko kwestia pięknych słów, których użylil.

Ale Helena długo pozostaje wierna ideałom znanym z przeszłości.



Co zatem nie zagrało? Najchętniej oddałabym autorce tę książkę do napisania na nowo. Wiemy, że wydarzyła się jakaś wojna – ale właściwie co to była za wojna? Najwyraźniej mamy świat po (z braku lepszego słowa) apokalipsie, lecz oglądamy tylko jedno miasto. A długo wręcz tylko jedną posiadłość, ponieważ autorka drobiazgowo opisuje kolejne spacery po posesji. Moim zdaniem książka jest za długa, momentami wieje nudą. A nie powinno tak być, bo przy takich założeniach książka nie powinna czytelnika usypiać. Zwłaszcza, że kiedy natrafiamy na sceny, kiedy coś się w końcu dzieje, są one dobre. Jest talent i pomysł, może wiary we własne siły zabrakło?



Czy jest to książka zła? Nie do końca. Mogłaby być lepiej napisana i przemyślana. Autorka mogłaby bardziej skupić się na przedstawieniu świata, niż na emocjach. Katarzyna Bonda powiedziała niedawno, że teraz nie kreuje się światów, tylko emocje. Nieco generalizowała, ale ta powieść jest znakomitym przykładem na tę tezę.





Agnieszka, księgarka, Wrocław Pasaż Grunwaldzki