To, co zostaje w nas na zawsze

Brak mi słów na to, by opisać, jak dobra była ta książka. Dosłownie, brak mi słów… Małomiasteczkowy klimat, slow-burn, duża dawka humoru, i tak bardzo uwielbiany przeze mnie wątek grumpy/sunshine, czy muszę dodawać coś więcej? Nie sądzę, że byłabym w stanie pokochać tę książkę bardziej, niż w tej chwili, przerosła całkowicie moje oczekiwania, a uwierzcie, te były naprawdę wysokie! W zasadzie ta książka jest wszystkim, czego potrzebowałam w ostatnim czasie, a nawet czymś więcej.



Napięcie, które Lucy Score buduje od samego początku, jest niesamowicie ekscytujące, a Knox i Naomi są idealnym uosobieniem grumpy-sunshine. Ktoś może powiedzieć, że te ponad 600 stron to zdecydowanie za dużo, ale ja wam powiem – po pierwsze, absolutnie nie czuć upływu czasu, a strony przewracają się dosłownie same, a po drugie, im bardziej „zagłębiamy” się w tę historię i poznajemy bohaterów, tym bardziej nie chcemy jej kończyć i liczymy na dodatkowe strony. Obserwowanie, jak niezwykle twarda skorupa wokół serca Knoxa rozpada się za każdym razem, gdy jest w pobliżu Naomi, było niesamowicie przyjemne. W notce autorskiej możemy przeczytać: „To książka o odwadze, której potrzebujemy, żeby kogoś pokochać, chociaż wiemy, jak się kończą wszystkie historie miłosne”. I to prawda. „To, co zostaje w nas na zawsze” to książka o odwadze, ale nie tylko. To również opowieść o miłości w różnych jej odsłonach, nie tylko między „partnerami”, ale również tej „rodzinnej”. Lucy Score idealnie połączyła ze sobą „romans” z całą tą małomiasteczkową otoczką, dużą dawką humoru i „głębią”, dzięki czemu sprawiła, że „To, co zostaje w nas na zawsze” było ekscytującą i zapadającą w pamięć historią. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom i przeogromnie Wam polecam!

Wydaje mi się, że mogę śmiało powiedzieć, że jestem koneserką powieściowych komedii romantycznych. Lubię, kiedy między bohaterami iskrzy, a do tego wszystko okraszone jest sporą dozą humoru.

Wiem, że bohaterowie tej książki będą w końcu razem, to żadna niespodzianka. Romanse dają pewien komfort dla czytelnika – poczucie, że wszystko dobrze się skończy. Problem polega jednak na tym, że jak zazwyczaj bohater jest skrojony z fantazji, tak bohaterka jest po prostu... zwykłą dziewczyną.

I tu cała na biało wkracza Lucy Score ze swoją Naomi. Kobieta z ikrą. Kobieta, której życie się właśnie posypało, ale wstała, otrzepała koronę i ruszyła dalej. Kobieta, za którą trzyma się kciuki, która ma cięty język i nie przejmuje się byle czym.

Jedno jest pewne – z chęcią urządziłabym z Naomi babski wieczór.



Knox za to… to zupełnie nie taki typ bohatera, którego bym polubiła. Owszem, motyw grumpy-sunshine to dla mnie żadna nowość, ale mrukowatość Knoxa to zupełnie inny poziom mrukowatości. Jest w gorącej wodzie kąpany, rządzi się i panoszy, a bywa naprawdę nieprzyjemny. Dopiero kiedy widzimy go w scenach z siostrzenicą Naomi ukazuje się jego druga twarz.



Paradoksalnie z takimi bohaterami miałam pierwszorzędną rozrywkę. Mogłam się denerwować na Knoxa i marzyć o przyłożeniu mu czymś ciężkim w głowę, podziwiać niezłomny charakter Naomi, a jednocześnie z radością czytać o tym jak rozwija się ich relacja i znakomicie się przy tym bawić.



To jest historia, która na tle innych komedii romantycznych się wyróżnia. W dialogach jest życie, bohaterowie z biglem, a całość dodatkowo okrasza wątek kryminalny, który też nieźle miesza w życiu mieszkańców miasteczka Knockemout.



Polecam z uśmiechem.



Agnieszka, księgarka, Wrocław Pasaż Grunwaldzki

Lucy Score to autorka wielu bestsellerów, o których można przeczytać nawet w magazynie New York Times. Największą popularność przyniosła jej seria Knockemout, trylogia inspirowana małomiasteczkowymi romansami, której pierwszą częścią jest powieść „To, co zostaje w nas na zawsze”.

Główna bohaterka, Naomi, doświadcza właśnie najgorszego dnia w swoim życiu i jedyne, co mogłoby jej poprawić humor, to wypicie nieziemskiej latte. Pech chciał, że gdy weszła do lokalnej kawiarni, zamiast uśmiechniętego baristy powitała ją fotografia przypominająca ją samą z wielkim napisem „wstęp wzbroniony”. Kupienie wymarzonego napoju stało się teraz trudniejsze niż zwykle za sprawą jej siostry bliźniaczki. Knox bardzo nie lubi zmian i komplikacji. A gdy w jego kawiarni zanosi się na zamieszanie, jego głównym celem jest zduszenie kłopotów w zarodku. Niestety, plan nie może się powieść, gdyż poznaje kobietę niesamowicie podobną do lokalnej kryminalistki, która podaje się za jej siostrę i obiecuje nie sprawiać kłopotów. Niestety, one same do niej ciągną, ponieważ jej samochód został skradziony wraz z najcenniejszymi rzeczami. Może się wydawać, że siostry nie są w najlepszych stosunkach.

Książka Lucy Score to bardzo poprawny i przyjemny małomiasteczkowy romans. Dużym plusem jest wątek zagadki, który ciągnie się przez całą fabułę, dzięki czemu czytelnik może bardziej wciągnąć się w historię. Minusem historii są momentami stereotypowe dialogi, które dla wytrawnego czytelnika romansów nie będą czymś nowym, jednak po przymknięciu na to oka można się dobrze bawić przy lekturze. Książka jest romansem przeznaczonym dla dorosłych.

Ewa, księgarka, Gdańsk Szczęśliwa